Home » Bez kategorii » 2. Poszukiwacze Czerwonego Rieslinga. Cela.

2. Poszukiwacze Czerwonego Rieslinga. Cela.

fot.  John St John

fot. John St John

W pozbawionym okien i tonącym w półmroku niewielkim pomieszczeniu z dwiema naprzeciwległymi pryczami jaśniały dwie pary przerażonych oczu. – Oho, to chyba jakaś poważna sprawa – ozwała się jedna z postaci, migocząc w ciemności wyrazistą bielą ostrych zębów – szycha szychą, ale skuć nas kajdankami i wsadzać do aresztu to przesada. – Oburzające – żachnęła się druga postać, starsza kobieta w różowym toczku z gęstym karminowym woalem i garsonce w kolorze lila-róż, której biel uzębienia nie była już tak oczywista – Dziwię się, Angelino – dodała po chwili – że nie udało mi się przekonać tych trzech oficerów, mimo że nawet odsłoniłam jedną pierś. Nigdy jeszcze nikt mi tak nie ubliżył. Może to geje? – zapytała, zawieszając głos. – Wyczułbym – odparł Angelino, w chwilowym zamyśleniu wyginając usta w podkówkę, po czym stwierdził – Pani Anusowa, ja pani mówię, że to grubsza rzecz. Sama pani widziała, jak przeszukiwali cały pokój. – No tak – przyznała Anusowa – strasznie pocięli nożami ten materac, na którym realizowałeś usługę, a nawet macali tego nieszczęsnego ojca dyrektora. Ciekawe, czego szukali? – Pewnie pieniędzy – rzucił Angelino, cmokając z przekąsem – ale nie ze mną takie numery, pani Anusowa, przechytrzyliśmy ich – dodał, podejmując złowieszczy chichot. – Jak to? – zdziwiła się Anusowa, wybałuszając skryte za karminowym woalem oczy. – Zwinąłem temu umarlakowi pękatą saszetę – szepnął Angelino, pochylając się w kierunku Anusowej, która z ciekawości mocno ściągnęła nad wyraz wyszminkowane usta. – Pękatą saszetę? – zdziwiła się Anusowa, wytrzeszczając oczy jeszcze bardziej. – Tak – odparł szeptem Angelino, z obawy o bezpieczeństwo rozglądając się na boki – gdy tylko stanęło mu serce, odruchowo chwyciłem go mocnej, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście mu stanęło… – No i co? – dopytywała się Anusowa, tym razem pozostawiając mięsiste usta niedomkniętymi – … jak głaz! – odpowiedział szybko Angelino i, unosząc znacząco brwi, kontynuował szeptem – a przez przypadek wymacałem przypiętą od wewnętrznej strony uda jakiś owinięty miękkim materiałem pakunek z twardą zawartością. – Jak twardą? – indagowała Anusowa, przygryzając dolną wargę. – No znacznie bardziej niż by się pani spodziewała w tej sytuacji – odpowiedział Angelino, przechylając krotochwilnie głowę, a gdy Anusowa jęknęła z przejęcia, nagryzłszy wargę jeszcze mocniej, jął mówić dalej – pękata saszeta była przytwierdzona do jego uda paskiem na rzepy, więc odczepiłem ten pasek i ścisnąłem ją w dłoni, starając się wydostać spod ciała. – No ale co było w środku? – dociekała Anusowa, z ciekawości przechylając się w kierunku Angelino tak mocno, że nieomal ześlizgnęła się z pryczy. – Nie wiem, bo właśnie wtedy przyszła pani, a zaraz potem wpadła ta brygada komandosów… – odpowiedział Angelino.

Anusowa musiała się zastanowić, więc oparła się o ścianę i wzięła głęboki oddech. Pomyślała chwilę, starając się ułożyć w głowie przebieg zdarzeń. Przypomniała sobie kolację w refektarzu, bilecik z podziękowaniami od kleryków, niedożute przegrzebki, delikatną jagnięcinę, otwieranie ciężkich drzwi domitorium De Lux i nagiego Angelino przytłoczonego ciałem ojca dyrektora, który odszedł nagle, najprawdopodobniej na zawał. Nie przypominała sobie żadnej saszety, zresztą poza kuszącym widokiem młodego ciała Angelino w ogóle niewiele pamiętała. On przecież w ogóle się nie krępował, ba, rozparł się na łożu w zachęcającej pozie! Po nieciekawej kolacji trafił się jej więc kuszący deser. Na taki miała ochotę, to pamiętała.

Po chwili powróciła do rzeczywistości. Wędrując językiem po niedawno uzupełnionym uzębieniu, natrafiła na strzępek wieprzowego podgardla. Tego samego, które godzinę temu podano w areszcie na obiad, a którego niedojedzone resztki leżały w aluminiowej misce tuż obok niej. Gdyby to podgardle przypieczono, podano na puree z korzennych warzyw i czymkolwiek przyprawiono, pewnie zjadłaby wszystko, ale podano je z wody i na zimno z kleksem kwaśnej śmietany. Takie zupełnie jej nie zasmakowało. Zresztą Angelino też nie zjadł.

Anusowa spojrzała na Angelino łakomie. Przez moment przemknęła jej przez głowę myśl, aby kiepski ochłap powetować sobie na polu osobistej satysfakcji. Jednak już po chwili naszła ją zupełnie inna myśl, która kazała jej wykrzyknąć nagle – Tam mogła być spora suma! Gdzie ta saszeta, Angelino? – U pani – odparł Angelino i zamilkł. Odpowiedź tak zaskoczyła Anusową, że byłaby się przeżegnała, gdyby jej założonych do tyłu dłoni nie spinały kajdanki. – Co ty opowiadasz, Angelino! – jęknęła cicho, świadomie moderując poziom głośności, aby rozmowa w żadnym razie nie wyszła poza szept – przecież przeszukali nas przed wejściem do celi, a ty musiałeś nawet kucnąć! – No właśnie, ja musiałem, pani nie kazali – Angelino pokiwał głową, uniósł brew i posłał ściągnięte usta do prawego kącika. – Gdzie ją schowałeś, mów! – głos Anusowej zdradzał zniecierpliwienie. – Przecież mówię, saszeta jest w pani – bezceremonialnie oświadczył Angelino. – Jak to we mnie? – zdziwienie Anusowej sięgnęło zenitu. – Gdzie? Kiedy? Jak? – Od razu i bez wahania – wyjaśnił Angelino – w jednym momencie między tą chwilą, gdy zdjęła pani ze mnie tego denata a wtargnięciem komandosów. Pani wtedy zamierzała spocząć na mnie, a ja, działając impulsywnie, jednym ruchem ukryłem saszetę między pani udami, a właściwie raczej nieco głębiej.

Anusowa ponownie oparła się o ścianę i popatrzyła w sufit. Naprędce przypominała sobie bieg zdarzeń. Tak, nagła śmierć ojca dyrektora na najlepszym modelu z jej agencji mocno nią wstrząsnęła. Dokładnie pamięta ten obraz i towarzyszące mu przerażające wrażenie. Mimo wszystko bez słowa pomogła Angelino i z pewnym trudem zrzuciła z niego ciężkie, struchlałe ciało. Nic więcej nie udało się jej przypomnieć, może dlatego, że gotowana pachwina ze śmietaną dała ponownie znać o sobie, tym razem pod postacią nieprzyjemnego refluksu zakończonego niedającym się powstrzymać głośnym beknięciem.

No tak, przypomniała sobie, dokonała wyboru, czy nakryć nagiego młodzieńca pledem czy sobą. Od lat żywiła pewność, że nie zakłada bielizny dla wyższego celu. Teraz ów zdawał się nadchodzić. Tak, to był odruch i ona była tego pewna. Rzeczywiście, coś wtedy poczuła, wszak nawet jęknęła. – Jęknęłam! – powiedziała z niejakim zdziwieniem po chwili rozmyślań. – Jęknęła pani – potwierdził Angelino. – Więc to była ta saszeta? – wyszeptała z niedowierzaniem. – Saszeta – ponownie potwierdził Angelino. – Jeśli mi pani nie wierzy, niech sobie pani przypomni słowa tego komandosa, który zażądał, abym skrył przyrodzenie. – A ja z urazą oświadczyłam, że sobie wypraszam, bo to mój nos – melancholijnym tonem przyznała Anusowa, po chwili dokończyła już zupełnie trzeźwym głosem – trzeba to wyjąć i natychmiast policzyć!

Angelino milczał przez chwilę. Skoro jednak także i Anusowa zawiesiła głos, ozwał się w końcu – Z rękoma w kajdankach niewiele zrobię, ale jeśli jest pani przygotowana… – Ależ Angelino, w ogóle się nie krępuj – oznajmiła Anusowa z nagłą i nieskrywaną radością, jakby takiej właśnie odpowiedzi się spodziewała – dla dobra sprawy jestem gotowa zawsze! – dodała, nerwowo ściągając usta i mocniej opierając się o ścianę. Tymczasem Angelino, nie zadając dodatkowych pytań, bezszelestnie ześlizgnął się z pryczy i, z wyuczoną lekkością padłszy na kolana, podjął energiczne próby przezwyciężenia trudności, jakie na drodze do ukrytego pakunku sprawiała jego twarzy elegancka spódnica z grubego materiału. Oczekująca na rozwój wypadków Anusowa przeklinała w duchu moment, kiedy decydowała się u krawcowej na garsonkę z pluszu, z pogardą odrzucając tańszą propozycję z anilany.

Po chwili miała okazję zakląć powtórnie, bo po przedarciu się przez spódnicowe meandry, sprawne i uzbrojone w silne siekacze usta Angelino niespodziewanie zatrzasnęły się na delikatnym obramowaniu przechowalni, w której spoczywała tajemnicza saszeta. Spotęgowane sykiem sążniste przekleństwo przyćmił jednak hałas, jaki nagle rozległ się przy wejściu do celi.

Do stalowych drzwi energicznie zapukała strażniczka. Sprawnym ruchem otworzyła okratowany wziernik, przez który, hałaśliwie odryglowując stalowe zabezpieczenia, zakomunikowała ochrypłym głosem – Macie wizytę duszpasterską!

PYTANIE:

Czy podczas wizyty Anusowa i Angelino otrzymają:

  • ostatnie namaszczenie (45% głosów)
  • kilka gadżetów (23% głosów)
  • posiłek regeneracyjny (32% głosów)


Loading ... Loading ...

Dodaj komentarz