Home » Bez kategorii » 8. Poszukiwacze Czerwonego Rieslinga. Ucieczka.

8. Poszukiwacze Czerwonego Rieslinga. Ucieczka.

fot. Wally Gobetz

fot. Wally Gobetz

Anusowa z trudem uchyliła powieki. Poczuła dojmujący ból głowy. Leżała na wznak na zimnej podłodze. Strasznie to było dla niej nieprzyjemne. Jeszcze przed chwilą smacznie śniła o trzech mężczyznach, którym właśnie miała pozwolić na zdyskontowanie obietnicy, którą z sadystycznym zacięciem przerywała, a tu nagle cały obiecujący obraz prysł, przenosząc Anusową do zimnego i ciemnego pomieszczenia z wilgotną podłogą. Ocknęła się z ręką w kałuży bliżej niekreślonej lepkiej substancji. – Czyżby? – wymamrotała półprzytomna sama do siebie, niosąc pokrytą tajemniczą warstwą dłoń do nosa. – Osz ty! – wykrzywiła się po chwili z obrzydzeniem, usiłując przebić się wzorkiem przez panujący w pomieszczeniu mrok. – Angelino, ty draniu, wymiotowałeś! – wycharczała, podnosząc z trudem głowę.

Angelino leżał kilka kroków od niej, pod metalowymi drzwiami, które musiały zatrzymać go w drodze do łazienki. Znacznie bliżej Anusowej leżała inna postać, w leżącej nietrudno było rozpoznać śpiącego panicza Remy Coq-Paczesnego. Jego ukryta w spodniach busola wydawała tajemnicze odgłosy i zdawała się poruszać w górę i w dół, tak jakby ktoś naprzemiennie rozkładał i składał teleskopową antenę. Anusowa uznała płócienne spodnie Coq-Paczesnego za odpowiednie do osuszenia dłoni, więc pociągnęła za nogawkę. Ta jednak nie stawiała oporu i już po chwili lekko pochylona do przodu Anusowa ponownie opadła na podłogę, pozbawiając przy tym Coq-Paczesnego znacznej powierzchni okrycia ud i lędźwi. – A to okazja! – szepnęła w duchu i, podparłszy językiem kącik ust, ze wszystkich sił uniosła wciśnięte w różową garsonkę ciało z podłogi i małymi kroczkami zbliżyła się do pochrapującego panicza.

Nieduże pomieszczenie było zaopatrzone w stalowe drzwi po jednej stronie i małe zakratowane okienko po drugiej. Wyglądało na to, że cała trójka znalazła się w areszcie. Z trudem robiła małe kroczki, starając się utrzymać równowagę na eleganckich fiołkowych pantoflach na małym obcasie i pozbierać ostatnie wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Pamiętała wizytę szeptuchy, cassoulet, którego zjadła kilka porcji, które później przyprawiło ją o niemiłe rozdęcie a wreszcie wino. Czy rzeczywiście było zabarwione krwią młodych dziewic? Wzdrygnęła się. Potrząsnęła głową i rozejrzała się wokół, starając się przy okazji wypatrzeć jak najwięcej szczegółów.

Maleńkie okienko przepuszczało skromne strzępki światła. To dzięki nim Anusowa była w stanie dostrzec kilka stojących pod ścianą ludzkich kształtów oraz wiszący na ścianie po przeciwległej stronie zestaw zupełnie niepasujących do aresztu wyrafinowany akcesoriów. – Kajdanki i łańcuchy to tak – zastanawiała się półgłosem, mrużąc oczy – ale pejcze i penisy? – zdziwiła się, bo choć znała takie rekwizyty z własnej agencji, to jednak nie spodziewałaby się ich w areszcie – Chyba jesteśmy w burdelu! – odetchnęła z nadzieją w głosie, pochylając się wreszcie nad kroczem Coq-Paczesnego.

Gdy zbliżyła się do celu na odległość wystarczającą, aby upewnić się, co dokładnie udało się jej przypadkowo obnażyć, zamarła na chwilę w bezruchu, bo obiekt jej zainteresowań zdawał się w ogóle nie spełniać spodziewanych parametrów. – Co to ma być? – wykrzywiła usta, zawiedziona – Pancerny pass cnoty? – przypuściła po chwili, zakrywając usta wciąż woniejącą nieprzyjemnym odorem dłonią. Gdy odruchowo odprowadziła rękę na właściwe miejsce, obszar krocza Coq-Paczesnego niespodziewanie rozjaśniał. Uaktywnił się na nim jaśniejący błękitem prostokątny wyświetlacz. Zaskakującej iluminacji towarzyszył szmer wysuwającej się teleskopowej anteny. – Busola! – domyśliła się Anusowa, oczekując na dalszy rozwój wypadków. Te potoczyły się błyskawicznie i już po chwili na ekran wyświetlił postać ubranego w mundur mężczyznę. Nie był to żaden znany Anusowej fason, a znała się na mundurach doskonale, bo jako dzierlatka przez jakiś czas obsługiwała wyłącznie mundurowych. – Co pani tam robi? – zapytał zaniepokojony oficer z ekranu. Anusowa domyśliła się, że tajemniczy pancerny pas musiał także posiadać kamerę z możliwością zdalnego przesyłu. Znała mundurowych, więc choć odruchowo postanowiła zagrać niedoświadczoną nastolatkę, po chwili opanowała emocje i postanowiła być sobą – Jestem na akcji – odpowiedziała pewnym głosem. – Kryptonim! – zażądał mężczyzna, na co Anusowa, poprawiając mocno naruszoną wydarzeniami minionej nocy trwałą ondulację, spokojnie odparła – Czerwony riesling. – Wkładam paróweczkę w bułeczkę! – usłyszała w odpowiedzi i choć taka riposta zupełnie ją zaskoczyła, powściągnęła swoje zaskoczenie do wystudiowanego poziomu subtelnego zgorszenia i, udając, iż płoni raczka, odparła – Nie zapomnij o musztardzie!

Oficer z ekranu beznamiętnie odpowiedział „przyjąłem” i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Teleskopowa antena samoczynnie się złożyła, a wyświetlacz poczerniał. Anusowa pozostała przez kilka chwil w czuwaniu, a ośmielona przeciągającą się ciszą w końcu wyciągnęła rękę, aby bliżej zbadać zakamarki pancernego pasa Coq-Paczesnego. Gdy tylko jej palce zetknęły się z materiałem, okalające lędźwie Coq-Paczesnego urządzenie zaiskrzyło i wyemitowało ładunek elektryczny na tyle silny, że zdołał wyekspediować Anusową na tyle skutecznie, że ta, z przeraźliwym wrzaskiem zawisła na jednej z tajemniczych ludzkich figur. Przed kontynuacją desperackich okrzyków powstrzymała ją jednak sytuacja intymna, której się nie spodziewała. Okazało się zbudowana z gipsu figura w sposób wyjątkowo szczegółowy oddawała męskie ciało, a w szczególności jego anatomiczne szczegóły w okolicznościach erotycznego wzbudzenia, o czym Anusowa upewniła się na własnym ciele, dramatycznie zawieszonym na potężnym gipsowym atrybucie, do któregi prawdziwi mężczyźni mogą zazwyczaj tylko aspirować. Taki stan rzeczy postanowiła przyjąć z z głośną ulgą, którą w sytuacji zaistniałej postanowiła samodzielnie zwielokrotnić i powetować sobie niewygody kilku minionych godzin.

Chwila relaksu przedłużała się na tyle, że nadwyrężony ciężarem gips zdążył mocno rozmięknąć, co musiało w efekcie doprowadzić do nieuchronnego odczepienia się Anusowej od posagu i krótkiej acz zdecydowanej podróży ku posadzce. Upadek okazała się na tyle hałaśliwy, że wybudzony ze snu panicz Remy Coq-Paczesny czknął i podniósł głowę. – Co się dzieje? – zapytał nerwowo, bezskutecznie usiłując podnieść się do pozycji siedzącej. Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do panującego w pomieszczeniu mroku, natychmiast zlokalizował leżącą na podłodze Anusową. – Co pani tam robi pod tym okaleczonym posągiem? – zapytał badawczo. Gdy zamiast odpowiedzi jego uszu doszło pojękiwanie, dodał z niepokojem – Pani Anusowa, czy wszystko w porządku? – Chwileczkę! – odparła po chwili indagowana, po czym, pogrzebawszy pod spódnicą, głośno odetchnęła, chrząknęła, kaszlnęła, odpluła i, obciągnąwszy pluszową spódniczkę, podreptała w kierunku Coq-Paczesnego, rzucając w kąt tulejowaty przedmiot. – Co to ma być? – zapytała, wskazując palcem na okalający intymne części panicza pas. Dopiero wówczas Coq-Paczesny dostrzegł swoje częściowe obnażenie i wykrzyknął z przerażeniem w głosie – Mój Boże, jestem nagi! – No ja nie wiem – odparła Anusowa, dodając z przekąsem – niewiele się pokazało. – Jak to? – potrząsnął głową zaniepokojony Coq-Paczesny. – Włączyła się jakaś transmisja. – Nie może być! – panikował panicz i, wbijając w Anusową wzrok, zapytał przerażony – i co? – Załatwiłam go – odparła – jakiś erotoman, mówił, gdzie wkłada parówkę. – I gdzie włożył? Pani Anusowa, gdzie ją włożył? To ważne! – aferował się Coq-Paczesny – Pan też? – zdziwiła się Anusowa i wydęła usta, ostentacyjnie oświadczając – jesteście tacy sami, kółko wzajemnej penetracji! – Pani Anusowa – uporczywie apelował Coq-Paczesny – gdzie on ją włożył? – W bułeczkę! – odpowiedziała w końcu poirytowana, założyła ręce i odwróciła głowę, udając, że jest obrażona.

– To pani mnie obnażyła, prawda? – zapytał po chwili Coq-Paczesny. Anusowa ani myślała odpowiadać, wpatrując się w celujące w nią okrytymi mrokiem tulejowatymi kształtami inne stojące po przeciwległej stronie męskie postaci. – Proszę powiedzieć, bo możemy znajdować się w ogromnym niebezpieczeństwie! – No wie pan! – burknęła w końcu półgębkiem – Ja? Porządna kobieta miałabym obnażać mężczyznę? Sam pan sobie te spodnie ściągnął, żeby mnie zdeprawować! – wykrzyknęła w końcu z intensywnością wystarczającą na obudzenie leżącego pod drzwiami Angelino. Ten powstał wolno i, pobieżne przeczesawszy dłonią kałużę, w której leżał, podszedł bez słowa do droczącej się dwójki. – Przechowałem – oświadczył, wręczając Anusowej oślizgły pakunek – dłużej nie mogłem.

– Podejdźcie bliżej, to bardzo ważne – obwieścił Coq-Paczesny poważnym tonem. Anusowa zdała się przynajmniej na chwilę uwierzyć w wagę sytuacji i, przybrawszy poważną minę, z trudem przykucnęła przy paniczu. Chwiejący się na nogach Angelino przycupnął po drugiej stronie panicza. – Niech pan mówi – zagaiła Anusowa. – Jest pan moim ojcem? – wyszeptał niespodziewanie Angelino w nadziei, że właśnie teraz rozwiąże się tajemnica jego życia. – Powiedziałam ci, że dowiesz się w swoim czasie – wycedziła Anusowa tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Nie żartujcie – wtrącił Coq-Paczesny. – Sprawa naprawdę jest poważna, a skoro doszło już do tego, że nawet nie wiemy, kto i kiedy nas tutaj zamknął, a moja tajemnica została odkryta, musimy działać razem, bo w rzeczy samej jesteśmy po jednej stronie. – Przecież Abba-Ojciec nas wyznaczył… – zaczęła Anusowa, ale Coq-Paczesny przerwał jej zdecydowanym głosem. – Słuchajcie – zawiesił na chwilę głos, po czym powiedział jeszcze dobitniej – Jestem agentem brytyjskiego wywiadu. Przed chwilą rozmawiała pani z moim zwierzchnikiem. – Co pan opowiada! – zdumiała się Anusowa, a Angelino lekko opuścił szczękę. – Musiała pani znać kryptonim oraz odzew na hasło – oświadczył panicz, znacząco wyginając kąciki ust ku górze. – Hihi! – zachichotała Anusowa, z niedowierzaniem potrząsając głową. – Pani to jest agentka! – z podziwem w głosie odezwał się Angelino. – Też panią rozpracowałem – wtrącił Coq-Paczesny, dumnie podkręcając wąs i dodając – to oczywiste, że nie możemy się ujawniać, jeśli nie jest to koniecznie i ja panią rozumiem, ale teraz pracujemy razem i oto znaleźliśmy się w ogromnym niebezpieczeństwie. Dzięki Bogu góra przygotowała akcję ratunkową.- Nic nie rozumiem – wymamrotał Angelino. – To pracujemy dla Abba-Ojca czy przeciwko niemu?

– Widzisz, młody człowieku – odparł Coq-Paczesny – niewielu agentów zna sprawę w takich szczegółach, jak ja, bo centrala nie wszystkich wtajemnicza, ale skoro znaleźliśmy się w krytycznej sytuacji, warto, żeby każdy z nas miał taką samą wiedzę – oświadczył, po czym na powrót naciągnął spodnie, aby już po chwili kontynuować – Centrala rozpracowała niezwykle niebezpieczną międzynarodową siatkę przestępczą, której elementem jest ta parafia. – No ładnie – pokiwał głową Angelino, słuchając z zapartym tchem – Trzon organizacji znajduje się w Korei Północnej, a jej oddziały są w Polsce i w Hesji. – Na szkoleniu mówili nam tylko o Polsce – śmiało skłamała Anusowa, zdając sobie sprawę z powagi chwili i potrzeby dostosowania się do okoliczności dla własnego bezpieczeństwa. – No właśnie, centrala stopniuje wiedzę w zależności od poziomu agenta – kontynuował Coq-Paczesny. – Korzystając z niemieckich technologii, Koreańczycy z Fenianiu opanowali mechanizm klonowania postaci z przeszłości – tu na chwilę Co-Paczesny zawiesił głos, w oczekiwaniu na uznanie, które długo nie nadchodziło, więc dodał z egzaltacją – no tak, to mówią tylko nam, agentom pierwszego szczebla. – Prawda, tego akurat nie mówili – przyznała pobladła Anusowa, rzucając zdziwionemu Angelino pełne piorunów spojrzenie. – No właśnie! – ucieszył się Coq-Paczesny. – Rzecz w tym, że pracując nad klonami z przeszłości, Koreańczycy pozyskują genomy z historycznych artefaktów, w szczególności relikwii świętych. – Nekrofile! – wybuchła Ansuowa, marnie markując oburzenie. – Pewnie gorzej – machnął ręką Coq-Paczesny – bo z tego, co wiemy, to szajka właśnie zbiera się do ożywienia Świętego Augustyna z lat młodzieńczych, co mogłoby wstrząsnąć filarami naszej cywilizacji i zupełnie poluzować morale. – No tak – przytaknęła Anusowa, naprędce przypominając sobie swoje lata młodości – w latach młodzieńczych człowiek jest jak zwierzę i nie ma żadnych hamulców! – A nasza parafia co ma z tym wspólnego? – zapytał Angelino. – Nie zauważyliście ostatnich inwestycji i najnowszych technologii? Przebudowano przecież cały kościół. To właśnie za środki z tej współpracy. Niemcy uznali, że pozyskiwanie niezbędnych do eksperymentów relikwii najłatwiejsze będzie w Polsce, bo tu jest ich najwięcej – wyjaśniał Coq-Paczesny – a poza tym nikt tu nie kontroluje rynku, a i podaż jest spora. – Więc tu jest rola Abba-Ojca? – dopytał Angelino. – Poniekąd – oparł panicz – Abba-Ojciec jest mózgiem całej akcji, ogniwem kontaktowym między Koreańczykami a naukowcami z Niemiec. Do tego warto jeszcze dodać, że systemy bezpieczeństwa tego układu wymagają niezależnego łącznika. Był nim ojciec dyrektor i to on zajmował się przerzutem relikwii do Niemiec. W pewnym momencie ambicje Abba-Ojca przerosły projekt systemu, bo niedawno zażądał osobistego nadzoru nad przerzutem relikwii. – Więc to on stoi za śmiercią ojca dyrektora? – zapytał Angelino, szerzej otwierając oczy – przecież on umarł na moich oczach na zawał! – Jesteś jeszcze młody i nie wiesz, ale może pani Anusowa ci powie, że czasami nie trzeba od razu strzelać, wystarczy, jak się coś dosypie do kawy – powiedział Coq-Paczesny, robiąc znaczącą minę. – Można, można! – pospieszyła z odpowiedzią Anusowa. – Pani Anusowa! – wykrzyknłą Angelino – czy to ojciec dyrektor był moim ojcem? – Zupełnie zgłupiałeś? – fuknęła Anusowa – Co ci do głowy przyszło? Wiesz ile on miał lat? Już ci powiedziałam, że dowiesz się w swoim czasie, a teraz słuchaj, bo to ważne! – zaordynowała, sama pilnie wsłuchując się we wciągającą historię. – Jednak Abba-Ojciec nie zadbał, aby ustalić, skąd i dokąd ojciec dyrektor przerzucał relikwie – dokończył Coq-Paczesny. – A Pan to wie? – spytał Angelino. – Nasze spotkanie z Szeptuchą Kadzicą wiele wyjaśnia – odparł Coq-Paczesny – wiemy, że ojciec dyrektor przywoził tutaj czerwony riesling, a ten, jako wielką rzadkość, produkuje się między innymi właśnie w Hesji, stąd nasz trop prowadzi właśnie tam. – Czyli tam będziemy szukać? – upewniła się Anusowa. – Panie Coq-Paczesny, my chyba mamy jakieś relikwie – wtrącił niespodziewanie Angelino, wskazując na Anusową, która ściskała w dłoni oślizgły pakunek – bo w ostatnich minutach życia ojca dyrektora przechwyciliśmy dwa stare palce, które miał przy sobie w skórzanym opakowaniu.

– Doskonale! – wyszeptał zainteresowany Coq-Paczesny, biorąc do ręki skórzaną pochewkę, którą Anusowa przekazała mu po chwili wahania. Przyjrzał się opakowaniu i wykrzyknął – Popatrzcie, tu jest znak … przecież to znak z kaplicy Świętej Hildegardy w Sanktuarium w Eibingen! – Niesamowite! – zachwyciła się Anusowa, choć sama nie była pewna źródła swojego zachwytu, dodając – Skąd pan tak zna dawne znaki? – To akurat przypadek – odparł Coq-Paczesny – bo raz do roku, na wiosnę, przechodzę na dietę odchudzającą św. Hildegardy i gdy zrzucę zimowy balast, wybieram się do tej kaplicy oddać świętej należny jej hołd! – Jest pan wyjątkowy! – wzruszyła się Anusowa, zastanawiając się, jak smakowałby grzech w takiej kaplicy, ale gdy poczuła, że jej rozmyślania są na obecną chwilę nadto bezwstydne, rzuciła – to by oznaczało, że ta szajka odbierała nasze relikwie, w zamian płacąc ojcu dyrektorowi w czerwonym rieslingu! – Tak też przypuszczamy! – potwierdził Coq-Paczesny, szczęśliwy z otrzymanego znaleziska, po czym zapewnił – ten eksponat dowodzi, że jesteście najlepszymi agentami i powinniście awansować do wyższej grupy, a ja o to zadbam w centrali osobiście! – wykrzyknął z dumą, po czym zmitygował się pod wpływem Anusowej.

– Dziękuję – dygnęła Anusowa – ale najpierw wolałabym się dowiedzieć, kto nas tu wsadził a raczej, jak stąd wyjdę – oświadczyła trzeźwo. – Z ogólnego oglądu sądzę, że jesteśmy w sławnym karcerze Abba-Ojca z figurami nawróconych ekshibicjonistów – odparł Coq-Paczesny – Przecież miała tu siedzieć posłanka Knur-Chlewik – przypomniała sobie Anusowa – ale widziałam ją przecież w przebraniu karła w gabinecie Szeptuchy Kadzicy! – Ona zmienia opcje częściej niż pani biustonosz – odparł Coq-Paczesny. – Na Boże Narodzenie? – upewniła się Anusowa. – Trzyma się pani żart – zaśmiał się panicz, dodając – a wsadzić nas tu mieli bez wątpienia ludzie Abba-Ojca, przecież to jego karcer. – Abba-Ojciec to samo zło! – skrzywił się Angelino, a Coq-Paczesny kontynuował – Jeśli jego ludzie odkryli przy mnie tajną stację nadawczo-odbiorczą, to jesteśmy w srogim niebezpieczeństwie. – Ale dlaczego jej nie zabrali? – zadała pytanie Anusowa, mając w duchu za złe ludziom Abba-Ojca, że nie pozostawili Coq-Paczesnego bez krępującej go maszynerii. – Wykonano ją z bardzo twardego materiału, który można przeciąć jedynie piłą tarczową z ostrzem z diamentu! – oświadczył, dumnie wznosząc palec.

Nagle niewielkie pomieszczenie karceru przeszył przenikliwy świst zwiastujący działania operującego ostrza. – Mój Boże, nadchodzą! Musimy ukryć sprzęt – przestraszył się Coq-Paczesny, błyskawicznie powstając z pozycji półsiedzącej i umieszczając głowicę swojego nadajniko-odbiornika prosto w ustach zdumionej rozwojem akcji Anusowej – Oj, będzie szczękościsk – prorokował Angelino, ale jego wypowiedź zagłuszył silny odgłos spadających na ziemię ciężkich elementów. – Już po nas! – wymamrotał przelękniony Coq-Paczesny, zdecydowanymi ruchami lędźwi usiłując skuteczniej ukryć sprzęt w ustach Anusowej, uniemożliwiając jej przy tym jakąkolwiek reakcję.- Bez strachu! – uspokoił go Angelino – przecież strażnicy nie rozcinaliby zamka przy wejściu. – Więc skąd ten hałas? – drżącym głosem spytał panicz, dodając po chwili z nadzieją. – A może to nasi chłopcy? – ucieszył się Coq-Paczesny. – Hę? – zdziwiła się Anusowa, nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa. – To ja udawałem, że nie pamiętam, a nie pani – odparł panicz, pozostając w bliskim kontakcie ze swoją rozmówczynią – Sama pani mówiła, jakoby mieli wkładać paróweczkę w bułeczkę, a to by oznaczało, że wysyłają do nas oddział ratowniczy z detonatorem!

Po chwili ze strony jednej z pogrążonych w mroku gipsowych postaci dało się słyszeć głuchy huk spadającego na ziemię kawałka i radosne powitanie – Hello, guys! – rzucił ubrany w brytyjski mundur mężczyzna, który na oczach całej trójki wygramolił się przez wycięty w pupie jednej z postaci nawróconych ekshibicjonistów otwór. – Mamy dla was dojrzewający keks! Prosto z Anglii, wypieczony jeszcze przed Bożym Narodzeniem, jedzcie! – Musiał już popleśnieć? – skomentował Angelino, ale gdy dokładnie obejrzał wręczony mu kawałek, zdecydował się na kęs.

Ciasto smakowało wybornie. Moc suszonych owoców, których smaki zdążyły się zdecydowanie przeniknąć, doskonale współgrała z jędrnym i niemal soczystym kraszonym spirytusem ciastem, w którym spoczywały. Jeśli to miał być symbol brytyjskiego Bożego Narodzenia, to Angelino zapragnął spędzać Święta na Wyspach.

– Nie ma czasu do stracenia – agitował się tymczasem Coq-Paczesny, naprędce wcisnąwszy w usta kawałek ciasta. Na próżno próbował oswobodzić się z ust Anusowej. Jej wzmacniane specjalnymi sprężynami sztuczne szczęki okazały się zakleszczyć tak skutecznie, że szans na wyjęcie głowicy aparatu były zerowe. Ruchem ręki przywołał więc dwóch agentów, którzy, zaopatrzeni w walizeczkę, błyskawicznie założył wokół głowicy Coq-Paczesnego mały ładunek wybuchowy, dbając, aby przewody nie dotykały ust przerażonej Anusowej, która nie była w stanie ani się ruszyć ani wypowiedzieć jednego słowa, po czym dokonali sprawnej detonacji.

– Prędko do przejścia! – zaordynował jeden z agentów, pomagając Anusowej, Angelino i Coq-Paczesnemu wejść do wykonanego wcześniej w pupie gipsowej postaci otworu – To jedno z tajnych przejść, które prowadzi pod kościołem aż nad rzekę, a które wybudowali Koreańczycy w ramach ich inwestycji tutaj – wyjaśniał agent. Gdy sam jako ostatni zniknął w czeluściach, do stalowych drzwi karceru dotarli zwabieni hałasem strażnicy. Wpadli do środka z takim impetem, że natychmiast wpadli w pułapkę, jaką tuż pod drzwiami nieświadomie zostawił im Angelino. Poślizgnęli się i runęli z całą mocą na pozbawiony pośladków odlew nawróconego ekshibicjonisty, który roznieśli w pył, jednocześnie zasypując wejście do podziemnego przejścia, którym Ausowa, Angelino i Coq-Paczesny podążali już w towarzystwie dwóch brytyjskich agentów ku nabrzeżu.

Co stanie się nad rzeką?

  • Angelino ucieknie do kościoła (39% głosów)
  • Asusowa zatańczy w sitowiu boleroz piękną brytyjską agentką (26% głosów)
  • bohaterowie wyruszą na poszukiwanie czerwonego rieslinga (35% głosów)


Loading ... Loading ...

Dojrzewający keks

Składniki

  • 250 g suszonych owoców (rodzynek, śliwek, żurawiny, fig)
  • skórka i sok z 1 pomarańczy i cytryny
  • 50 ml rumu
  • 50 g miękkiego masła
  • 50 g brązowego cukru
  • 40 g mąki
  • 20 g mielonych migdałów
  • 1/2 łyżeczki proszki do pieczenia
  • 2 łyżeczki przyprawy do pierników
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • pokruszony goździk
  • 20 g płatków migdałowych
  • 1 jajko
  • cukier waniliowy


Przygotowanie

Rozgrzać garnek i wrzucić do niego owoce, cukier, masło rum oraz sok i startą skórkę z cytrusów i dusić przez 5 minut, po czym przestudzić. Dodać pozostałe składniki i dobrze wymieszać. Przelać do wyłożonej papierem do pieczenia blaszki i piec przez 2 godziny w piekarniku nagrzanym do 150 stopni C. Po upieczeniu nakłuć ciasto i wlac w nakłucia kilka dodatkowych łyżek ulubionego alkoholu. Po wystudzeniu zawinąć w folię do przechowywania żywności, a co dwa tygodnie zaglądać do ciasta i „dokarmić” je łyżką alkoholu. Na tydzień przed planowanym podaniem ciasta powstrzymać się „dokarmiania”, a przesuszony dzięki temu wierzch udekorować polewą.