Home » Bez kategorii » 9. Poszukiwacze Czerwonego Rieslinga. Przeprawa.

9. Poszukiwacze Czerwonego Rieslinga. Przeprawa.

fot. Michael Cramer

fot. Michael Cramer

Marsz tajemniczym tunelem łączącym ulokowany w przyziemiu Domu Gminno-Parafialnego karcer z nadrzeczną plażą nie należał do przyjemnych. Miejsca było mało, wokół zimno i mokro a pod nogami warstwa brudnej wody. Mimo wyraźnych i często powtarzanych napomnień Remiego Coq-Paczesnego, aby mocno się pochylać, Anusowa co chwila uderzała piórami swojej weneckiej maski o niskie sklepienie tunelu, zbierając wszystkie możliwe pajęczyny, porosty oraz śluz. – Do cholery! – nie wytrzymała w końcu, gdy poprawiając ułożenie trwałej ondulacji kolejny raz ubrudziła dłoń trudno identyfikowalną mazią – czy pan w ogóle zdaje sobie sprawę, ile ja zapłaciłam za tę ondulację? – zapytała z wyczuwalnym zdenerwowaniem, wstrzymując na chwilę krok. – Pani Jeusebio, doceniam pani fryzurę – odparł spokojnym głosem Coq-Paczesny – to rzeczywiście bardzo gustowna stylizacja, ale musimy się pospieszyć, bo ludzie Abba-Ojca lada chwila znajdą się w korytarzu, a gdy nas tu dosięgną, może być niewesoło. – Niewesoło to zaraz może być panu, panie Coq – odpowiedziała Anusowa, z pełnym złości fuknięciem pytając pozostałych – czy ktoś może dać mi latarkę? Przecież w ogóle nie widzę, w co wchodzę!

Coq-Paczesny uznał, że pozamerytoryczne dyskusje mogą jeszcze bardziej opóźnić marsz, więc po krótkiej interwencji u jednego z prowadzących grupę agentów, wręczył Anusowej małą acz mocną latarkę. Anusowa bezzwłocznie skierowała snop światła pod nogi, ale zamiast podjąć dalszy marsz, wykrzyknęła w przerażeniu – Moje fiołkowe czółenka! Są całe zaszlamione! – Pani Jeusebio – Coq-Paczesny ujął lamentującą niewiastę za dłoń – doprawdy apeluję o rozsądek, wszak głośne okrzyki w tej sytuacji na pewno nie zmienią stanu pani obuwia, a na nas mogą sprowadzić pościg. – Chyba pan widzi… – płaczliwym głosem zareagowała Anusowa, urywając wypowiedź, gdy tylko Coq-Paczesny obiecał, że po szczęśliwym zakończeniu sprawy otrzyma równie modne czółenka i to na koszt brytyjskiego wywiadu. – Z Harrodsa? – zapytała przez resztki suchych łez, na samą myśl o modnym domu towarowym porzucając niepokój. – Nie wiem, czy mają z tą siecią umowę – odpowiedział Coq-Paczesny, po czym zwrócił się szeptem do jednego z prowadzących grupę agentów, aby już po chwili udzielić Anusowej odpowiedzi – Jeśli chodzi o obuwie, Centrala zaopatruje się hurtowo w sieci Funeral Discount Stores Ltd. – Też brzmi ładnie – odparła Anusowa, zamyślając się na chwilę, po czym dopytała Coq-Paczesnego. – Tylko czy na pewno mają tam ostatnie krzyki mody? – Najzupełniej ostatnie – upewnił ją panicz. Anusowa pozostała przez chwilę w zamyślaniu, po czym wykrzyknęła do przyglądających się jej pozostałych uczestników marszu – Co tak stoicie, chcecie być złapani? Ja muszę złożyć zamówienie. Idziemy!

Korzystając z chwili rozprężenia, Angelino zapytał kroczącego tuż przed nim Coq-Paczesnego – Panie paniczu, czy pana niepamięć to taki chytry wybieg? – Jaka niepamięć? – zdziwił się Coq-Paczesny, bardziej skupiony na prowadzeniu uzbrojonej w latarkę dłoni Anusowej niż na rozmowie z idącym za nim młodzieńcem. – A więc jednak! – triumfował Angelino. – Jednak co? – ponownie zdziwił się Coq-Paczesny, siłą zmuszając Anusową do oświetlania drogi przed nią, bo ta zaczęła się nagle interesować leżącymi co kawałek po obu stronach korytarza kupkami kości przypominającymi zdekompletowane ludzkie szkielety, w które ktoś wetknął tabliczki z napisem „Ostatnia szansa powrotu pod skrzydła Abba-Ojca. Dalej już tylko śmierć, nawróć się teraz!”. – Nic, ale niech pan powie, jak się pan nazywa! – sprytnie odparł Angelino. – No przecież panicz Remy Coq-Paczesny, czemu pan zapytuje? – odpowiedział nieco zdziwiony ponadsiedemdziesiecioletni panicz. – Bo prebendarz mówi, że ma pan demencję, więc chciałem sprawdzić, czy to prawda – odparł Angelino. – A jakże! – udał obruszenie Coq-Paczesny, po czym pospiesznie dodał nieco egzaltowanym tonem – A pan to jest ten doktor od prostaty, tak? – No można tak powiedzieć – odpowiedział Angelino, śmiejąc się w duchu, że jednak rozpracowuje agenta. – No właśnie miałem się do pana zgłosić na badanie kontrolne – wyjawił Coq-Paczesny szeptem. – To może w innym terminie – odparł Angelino. – W innym terminie to pan zapomni – nalegał Coq-Paczesny. – Jak pan zapłaci, to nie zapomnę – rzucił Angelino, bo zmiarkował w końcu, że sam stał się ofiarą własnej prowokacji. – Ile? – zapytał panicz, sięgając po portfel, czym tylko przyspieszył odpowiedź – Pisiąt jeśli bardziej ogólnie albo sto pisiąt, jeśli bardziej dogłębnie – odparł Angelino, ostatecznie kasując sto pięćdziesiąt. – Ale to później – mruknął, chowając gotówkę – bo sam pan widzi, co tu się teraz dzieje. – Sodomia i gomoria! – jęknął Coq-Paczesny, przypadkiem wdeptując z niechlujnie ułożoną gromadkę kości i zadowolony z korzystnego układu cenowego schował portfel.

– Stać! – dał się słyszeć głos na przedzie. – Ożył jakiś szkielet? Niemożliwe, przecież to jakieś tanie atrapy! – szepnął zdziwiony Coq-Paczesny, wysforowawszy się na czoło grupy. – Renat Kretyna, kanałowy, osobiście desygnowany przez Abba-Ojca! – odparła postać, która po odpowiednim oświetleniu okazała się brodatym mężczyzną umieszczonym w przylepionej do ściany tunelu prowizorycznej budce strażniczej, w której poza nim mieściła się jedynie wybudowana w ścianę radiostacja. Ubrany w skórzany kombinezon, pilotkę i gogle, z dumą prezentował kilka złotych sygnetów oraz ciężki złoty łańcuch, który zdobił jego włochatą pierś. Coq-Paczesny krótko skonsultował się z asekurującymi grupę agentami, po czym oficjalnym tonem zwrócił się do kanałowego – Koledzy już się rozliczyli w drodze do karceru! – oświadczył. – No tak – odparł przeciągłym głosem kanałowy – ale nie wspominali, że będą wracać w zwiększonym gronie, więc ja skasowałem ulgowo – chrząknął, wskazując palcem Coq-Paczesnego, Anusową i Angelino oraz wyszczerzając zęby, z których kilka zazłociło się w świetle latarki. – Dlatego właśnie teraz rekompensuję panu to nieporozumienie kwotą stu funtów szterlingów! – oświadczył Coq-Paczesny, zbliżając się do budki kanałowego na mocno niebezpieczną odległość. – Zgadza się – wychrypiał kanałowy na widok banknotu, mocno mitygując się przed jego przyjęciem – tak jak pan powiedział, dwieście funtów i idziecie dalej! – A tak, oczywiście, w tej ciemności nie dostrzegłem nominału – odparł dyplomatycznie Coq-Paczesny, dobywając z tylnej kieszeni spodni dodatkową setkę i wręczył obie kanałowemu. – Mało was tu przełazi – zachichotał, przepuszczając grupę – za mało!

– Czego panu jeszcze za mało? – z oburzeniem wykrzyknęła Anusowa, która nie dosłyszała konwersacji i odepchnąwszy Coq-Paczesnego, demonstracyjnie zdjęła swoją wenecką maskę – Parszywa gnida! – oznajmiła i rzuciła maską, która wplątała się w brodę mężczyzny tak skutecznie, jakby stanowiła jeden wielki rzep. – Co za jędza! Bez maski wygląda pani jak jucha kostucha! – oburzył się przytkany obficie udekorowaną kolorowymi piórami kanałowy, z trudem wypowiadając słowa, bo pióra z maski powchodziły mi do ust i nosa. – Jucha kostucha? – oburzyła się Anusowa, wykrzykując – Jak śmiesz poniżać moją twarz! – Ta maska śmierdzi! – dodał zniesmaczony kanałowy, usiłując uwolnić brodę od nieproszonej dekoracji, czym jeszcze bardziej ją umocował, ostatecznie zupełnie zniewalając swoją twarz wenecką maską Anusowej.

Mocno podekscytowana Anusowa nie była w stanie opanować przepełniającej ją silnej potrzeby pofolgowania sobie urazy, jakiej doświadczyła poprzez atak na jej urodę. Bez namysłu rzuciła się na budkę z kanałowym, która nie wytrzymała siły ataku i błyskawicznie rozpadła się na kilka kawałków, wypluwając kanałowego prosto w mętny ściek. W zamieszaniu, którego kanałowy nie mógł przewidzieć, Anusowa usadowiła się na nim bez trudu i sprawnym ruchem zdarła z niego skórzane spodnie, a z kieszeni wydobyła spory zwitek banknotów. Wsadziła go sobie za mocno opięty biustonosz, po czym podjęła energiczne próby uciszenia zaskoczonego kanałowego, który w dalszym ciągu nie umiał okiełznać przyczepionej do jego brody weneckiej maski. To wystarczyło, aby na oczach zdziwionej grupy Anusowa pozbawiła się lateksowych majtek, którymi sprawnie związała majstrujące przy brodzie kanałowego dłonie, krępując je razem z głową i maską i unieruchamiając je tak, aby uniemożliwić mężczyźnie jakikolwiek kontakt z otoczeniem. Błyskawicznej akcji towarzyszyła poważna emisja nieprzyjemnego gazu, który uwolnił się samoistnie, gdy tylko mocno obcisłe lateksowe majtki uwolniły mocno przemęczone pośladki Anusowej. Zdumieni obserwatorzy akcji zatknęli nosy i zdegustowani odwrócili głowy, co Anusowa uznała za najlepszy moment, aby powetować sobie trudy ostatnich chwil. Upewniwszy się, że głowy obrzydzonych obserwatorów wciąż są odwrócone, wygodniej usadowiła się na mocno już utytłanym kanałowym. Z nieskromną ochotą na emocje przyłapania na gorącym uczynku, kilkoma chrząknięciami skupiła na sobie uwagę stojących w niedalekiej odległości kompanów, którzy, udając że nic nie widzą, przyglądali się rozwojowi wypadków przez palce, a po kilku chwilach wykrzyknęła z triumfem – Adieu, odchodzę!

Cała grupa podjęła gromkie brawa, w dowód uznania dla gramolącej się z kanałowego Anusowej. Ta poprawiła swój strój z epoki, który założyła jeszcze w Domu Gminno-Parafialnym wraz z Angelino i Coq-Paczesnym na rozkaz Abba-Ojca i zbliżyła się do Coq-Paczesnego – Kobieta powinna umieć tak sobie powetować na skrępowanym, żeby zdążyć przed nim – oświadczyła, pstrykając palcami. – To ci zemsta! Jest pani okrutna! – odparł Coq-Paczesny z podziwem, chwytając Anusową za dłoń i kładąc ją na swoim odzianym w strój z epoki torsie. Wijącemu się w wodzie skrępowanemu kanałowemu rzucił pogardliwe spojrzenia, po czym wszyscy ruszyli w dalszą drogę.

Po doświadczeniach w ciemnym tunelu cała grupa ze szczerą radością przyjęła majaczące w oddali światełko. Po drugiej stronie powitała ich kobieta w weneckiej masce, jakie mieli na sobie Angelino i Coq-Paczesny. Miała też na sobie suknię z epoki podobną do tej, w jakiej paradowała Anusowa. Wymieniła kilka słów z dwoma agentami, którzy jako pierwsi wyszli z tunelu i szczerym gestem poprowadziła resztę grupy do ustawionego tuż nad brzegiem rzeki obszernego namiotu. – Wtapiamy się w tłum, nie wzbudzając podejrzeń – zaordynował Coq-Paczesny.

– Żarcie! – ucieszył się Angelino, gdy przekroczył próg namiotu, w którym zidentyfikował bogato zastawione stoły biesiadne, a na nich drogie owoce morza, zacną dziczyznę, wykwintne desery i rzadkie specjały z Orientu. Między stołami przewijało się sporo postaci ubranych w stroje z epoki oraz weneckie maski. – Tylu przebierańców w jednym miejscu nigdy nie widziałam! – zdziwiła się Anusowa, zakładając nową wenecką maskę, jaką brytyjska agentka wręczyła jej przy wyjściu z tunelu. – Jak pani pewnie pamięta – wyjaśnił Coq-Paczesny, częstując się kanapeczką z mięsem białego kraba i musem zielonych warzyw – Abba-Ojciec miał nas wysłać na wyprawę w przebraniach z epoki, abyśmy się mogli wtopić w tłum pielgrzymki artystów weneryków. – No tak – potwierdziła Anusowa, racząc się grzanką z pastą wątróbkową z truflą i maderą, między jednym mlaśnięciem a drugim głośno się zastanawiając – więc ci bezdomni, którzy mieli udawać weneryków to też brytyjscy agenci? – Nie – odparł Coq-Paczesny, wydobywając mulę z przyozdobionej kawałkami pora w śmietanowym sosie muszelki – wszyscy okoliczni bezdomni zostali przez nas zwabieni i przerzuceni do Londynu, gdzie zaoferowano im trzydniową wycieczkę pieszą po Tate Gallery z wyżywieniem w formie suchego prowiantu oraz czterema paczkami papierosów bez filtra na dzień, a następnie bezpłatny powrót do kraju, zaś w ich miejsce na casting wystawiliśmy naszych ludzi. – Czyli jednak to agenci – skonstatowała Anusowa, nagryzając plasterek piersi gołębia. – Poniekąd – zgodził się Coq-Paczesny, zręcznie wrzucając do ust kawałek duszonej w czerwonym winie ośmiornicy. – Ta impreza nad rzeką to zorganizowany przez Abba-Ojca festyn wyborczy – kontynuował – Ale przecież on już objął fotel wójta! – zdziwił się przysłuchujący się konwersacji Angelino. – Nieoficjalnie objął – wyjaśnił Coq-Paczesny – natomiast oficjalnie obejmie po wyborach i właśnie w trosce o ich wynik realizuje ten piknik. – Nie rozumiem – oświadczyła szczerze Anusowa, skubiąc homara w maśle koperkowym. – Tu nie ma co rozumieć – wyjaśnił Coq-Paczesny – grochówka dla gawiedzi i potrawka z raków błotnych dla wipów. – Potrawka z raków błotnych? – zainteresowała się Anusowa, dając się Paczesnemu poprowadzić do właściwego półmiska, gdzie nieskromnie nadziała potrawką pszenną bułeczkę. – W trakcie plenerowego wieczoru zostanie też ogłoszony początek pielgrzymki artystów – dopowiedział Coq-Paczesny. – A z nią my! – skwitowała Anusowa, kiwając głową ze zrozumieniem – a w takim razie muszę się odprężyć przed wyprawą – oświadczyła i, dzierżąc w dłoni bułeczkę z potrawkę, skierowała się ku wyjściu z namiotu.

Tuż przy wyjściu została zatrzymana przez odzianą w strój z epoki kobietę, w której rozpoznała spotkaną przy tunelu brytyjską agentkę, która wręczyła jej nową maskę. Ten epizod dał Anusowej do myślenia a gdy wzrok obu kobiet skrzyżował się, Anusowa poczuła w żołądku trudną do opisania emocję, której śladem instynktownie podążyła. Zdecydowanym ruchem chwyciła agentkę za rękę i energicznie wyciągnęła ją za namiot, gdzie obie padły na ziemię i zaczęły się mocować. Anusowa dokładnie wiedziała, gdzie sięgać, bo już po chwili spomiędzy smukłych ud agentki wydobyła kaburę z bronią, którą odrzuciła na bezpieczną odległość. – Oh, no! Gluten! – rozpaczliwie wykrzyknęła agentka, gdy w ręce Anusowej dostrzegła pszenną bułkę. – Dobra, dobra – wycedziła przez zęby Anusowa, kneblując usta agentki bułeczką z potrawką i dodała – Każda, która mówi ”nie”, tak naprawdę mówi „tak”! – co powiedziawszy, zdecydowanym ruchem wetknęła między uda agentki swoją pulchną nogę, przypominając sobie przy tej okazji nietrzeźwego chirurga, który swego czasu usuwał jej z uda dwa żylaki i tak niezręcznie zaszył rany, że utworzył jej na udzie liczne pofałdowania i wybrzuszenia. Wtedy była oburzona, ale pamiętała dokładnie, jak przed przechyleniem kolejnej pięćdziesiątki chirurg wyraźnie jej powiedział, że jeszcze kiedyś mu za to podziękuje. – Dziękuję ci! – wyszeptała Anusowa sama do siebie, po czym podjęła miarowy i konsekwentny ruch udem aż do pełnego zadowolenia agentki, tak aby potem zamienić się rolami. Zanim jednak okoliczności stały się sprzyjające, zza namiotu wyjrzał Angelino, zaniepokojony długą nieobecnością Anusowej. – Zabierz to, może się przydać – rzuciła do młodzieńca, popychając w jego stronę kaburę z bronią. – Przyda się – odparł głucho, chowając kaburę za pazuchą.

Nie niepokojony przez nikogo, spokojnym krokiem opuścił nadrzeczną plażę i skierował się ku kompleksowi parafialnemu. Niosące się po rzece pieśni świadczyły, że w kościele właśnie trwa msza.

Co zrobi Angelino?

  • Skorzysta z broni (37% głosów)
  • Dozna nagłego nawrócenia (26% głosów)
  • Spenetruje tabernakulum (37% głosów)


Loading ... Loading ...

Potrawka z raków błotnych

Składniki

  • 1 kg świeźych raków
  • duży pęk koperku
  • kostka masła do masła rakowego
  • pół kostki masła do farszu
  • 30 dkg tartej bułki
  • 6 jaj
  • pęczek koperku
  • 10 dkg mąki
  • 0,5l kremówki

Przygotowanie
Oczyszczone raki wrzucić do wrzątku i gotować przez 5 minut pod przykryciem. Po wystudzeniu oddzielić mięso od skorupek, pamiętając, żeby usunąć czarny przewód pokarmowy. Mięso przełożyć do naczynia i zalać je wywarem z gotowania. Skorupki wysuszyć, większe kawałki pancerzy pozostawić do późniejszego faszerowania, a mniejsze zmielić i wrzucić na roztopione na patelni masło, zalać odrobiną wywaru z gotowania. Gdy na powierzchni zacznie się pojawiać czerwony tłuszcz, zebrać go ostrożnie, przełożyć do oddzielnego naczynia i odstawić do wystudzenia. Powstanie – masło rakowe.

Masło i żółtko utrzeć na puszystą masę, dodać do niej posiekane mięso z raków, koperek, tartą bułkę i ubitą pianę z białek. Całość dokładnie wymieszać, po czym przełożyć do pancerzy, które następnie delikatnie przenieść do wywaru i gotować kilka minut na małym ogniu. Po ugotowaniu przełożyć do naczynia.

Na patelni roztopić masło rakowe, dodać mąkę, rozprowadzić wywarem z gotowania raków i wykończyć śmietanką, doprawić solą, pieprzem, dodać posiekany koperek. Sosem zalać ugotowane raki w skorupkach. Podawać na gorąco.